PISA
A CELE SZKOŁY
Kilka
dni temu ogłoszone zostały wyniki badań PISA za 2012 rok.
Ministerstwo edukacji oraz jego agendy przedstawiły je jako wielki
sukces polityki edukacyjnej. Optymistyczny ton podchwyciły media. Akcentowano
wysokie pozycje polskich uczniów w zestawieniach, skoki w kolejnych
kategoriach, wzrost kompetencji w poszczególnych grupach. Nagłówki
krzyczały: „Najlepsi mogą się uczyć od nas!”, "Polscy
uczniowie w światowej czołówce", „Gonić
Azjatów! W Europie nie mamy już się z kim ścigać” (z tym
ostatnim może być ciężko, kiedy zobaczymy, jaka obsesja
towarzyszy kształceniu młodych Koreańczyków).
Czy jednak rzeczywiście mamy powody do dumy? Czy zachwyt jest uzasadniony? Czy eksperyment na oświacie istotnie zakończył się spektakularnym sukcesem? Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy cele szkoły. Jeśli uznamy, że jej istotą jest obróbka uczniów służąca osiąganiu dobrych wyników na ustandardowionych i zuniformizowanych egzaminach, to rzeczywiście można mieć duże podstawy do zadowolenia.
Polscy uczniowie z roku na rok coraz lepiej rozwiązują testy. Jest to efektem konsekwentnego realizowania pewnej strategii. Od kilkunastu lat nauczanie w polskiej szkole redukowane jest do roli kursu przygotowawczego do różnego rodzaju egzaminów (szóstoklasisty, gimnazjalnego, maturalnego). Sam system egzaminacyjny oparto na procedurach metodologicznych PISA - co zresztą tłumaczy osiąganie przez polskich uczniów coraz wyższych not w badaniach. Dostosowaliśmy naszą edukację do zewnętrznych standardów.
Jeśli
jednak cele szkoły określimy bardziej sensownie (choćby
pragmatycznie - jako przygotowanie młodego pokolenia do radzenia
sobie w otaczającej rzeczywistości, nie wspominając o paradygmacie
wolnościowym czy personalistycznym), to pojawiają się poważne
wątpliwości. Można przytaczać dziesiątki badań, opracowań diagnozujących zagubienie polskich
nastolatków, brak zaangażowania obywatelskiego, niskie kompetencje
intra- i interpersonalne, problemy z komunikowaniem się, niezdolność do kolektywnego działania, a w konsekwencji rosnące trudności z
odnalezieniem się na rynku pracy, mimo coraz wyższych kwalifikacji formalnych (czytaj papierkowych).
Nie
ulegając euforii wynikającej z pobieżnego odczytania wyników
PISA, warto głębiej wczytać się w treści zawarte w raporcie.
Bardzo interesujące dane zawiera rozdział "Students'Engagement, Drive and Self-Beliefs". Pokazuje on, że polscy uczniowie pozbawieni są motywacji, zaangażowania, poczucia
przynależności do społeczności szkolnej. Gimnazjaliści nie czują
się w szkole spełnieni, nie mają przekonania, że przygotowuje ich
ona do codziennego życia, nie czerpią satysfakcji z uczenia się,
nie znajdują w niej impulsów do samodzielnego rozwoju... Przykładowo. Polska jest na samym dnie rankingu mierzącego poczucie
przynależności uczniów do szkoły. Podobnie przedstawia się sytuacja w
zestawieniu obejmującym przekonanie o sensowności podejmowanych w
niej działań. Procent uczniów, którzy odpowiedzieli pozytywnie na
pytanie: "Czy czujesz się szczęśliwy w szkole?"
jest jednym
z najniższych na świecie (najniższy jest w Korei Południowej,
na której zdajemy się wzorować). Równie pesymistyczne wnioski wynikają z analizy danych dotyczących motywacji.
Jak
widać zdolność precyzyjnego wpasowania się w klucze odpowiedzi
nie przekłada się na poczucie satysfakcji. Polscy uczniowie
rzeczywiście coraz lepiej rozwiązują testy. Jednocześnie coraz
mniej czują się związani ze szkołą. Nie widzą w niej miejsca, odpowiadającego na ich potrzeby. Szkoła
postrzegana jest jako instytucja służąca
przygotowaniu do egzaminu. Dobry rezultat ma im zagwarantować
miejsce na prestiżowej uczelni i wysoko płatną pracę. Taka
motywacja grozi powstaniem pokolenia zewnętrzsterownego, pozbawionego autentycznych (autonomicznych) aspiracji do nauki, przekonania,
że dzięki temu odkrywają samych siebie i lepiej rozumieją
otaczający świat.
Tomasz
Tokarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz